Otwarcie było, Festiwal trwa!
"Zbrodnia i kara wg Heinricha Hoffmanna", choć zaczęła się dość niemo sceną z rybami, szybko potem zdobyła publiczność. Makabryczny cynizm rodem z Jachowicza trafił do Kwidzyniaków.
Oczywiście nie obeszło się bez spełnienia prawa Murphy'ego o złośliwości rzeczy martwych. Pierwsza rzecz to remont budynku kino-teatru, z przyczyny remontu - nieprzekraczająca 15 stopni temperatura w budynku. I tak przez jeden spektakl, przerwę i projekcję filmu-niespodzianki.
Na szczęście w trakcie przerwy można było sięgnąć po festiwalowe wino i choć na chwilę zapomnieć o potrzebie ciepłych swetrów i kurtek.
Drugim technicznym figlem był problem z "Peepshow". Ale dzięki fantastycznym panom od kabli i prądu pokaz mógł wreszcie się odbyć i kilku szczęściarzy go obejrzało. Peepshow jest grany przez cały Festiwal Animo, więc każdy jeszcze zdąży się napatrzeć do woli!
Prezentowany po przerwie film, którego tytułu nikt nie pamięta był... kanadyjski. Chyba niewielu ludzi zgadłoby kraj produkcji, ale to właśnie on mówi o filmie najwięcej. Ciepły, obyczajowy, pełen poczucia bezpieczeństwa.